Często zdarza mi się spoglądać na ludzi. Nie jest to jednak zwykłe spoglądanie - nie oceniam ich wyglądu czy tego, co mają, a bardziej w jakiej są sytuacji duchowej, mentalnej i emocjonalnej.
Podczas owej obserwacji często jestem zdumiony, jak ludzie bardzo są pogrążeni w problemach. Zajmują się ciągle tym samym, powtarzają monotonne zajęcia nie czując z tego powodu żadnej satysfakcji, co można usłyszeć z ich ust. Dokładniej mam tu na myśli akurat mojego sąsiada, który często bardzo głośno manifestuje swoje niezadowolenie, często też wyładowując je na swojej żonie.
Patrzę tak, patrzę i myślę, jak to dużo można stracić, nie interesując się duchowością i samorozwojem. Przytoczę chociażby swój przykład; gdybym nie zaczął czytać motywacyjnych książek czy różnych życiowych poradników, zapewne byłbym teraz bardzo daleko od tego miejsca, pogrążony w przeróżnych humorach, zakładający negatywne scenariusze.
Na szczęście udało mi się - jakby mimowolnie - z tego wydostać. Niestety sporo ludzi tkwi w tym całe życie.
Nie będę dywagował, czy akurat jestem takim szczęśliwcem, że posiadam ową wiedzę i tylko konkretni ludzie są do tego 'przydzieleni' - bo nie pora i czas - ale zastanowię się, dlaczego inni nie próbują zmienić swoich sytuacji życiowych.
No właśnie. Dlaczego?
Większość osób, które obserwuje jest wręcz przykuta do swojego życia. Robi to samo, nie widząc perspektyw na nabranie szczęścia, harmonii. I siedzą w takiej przeciętności, obwiniając całe życie i biernie wyczekują końca swojej egzystencji.
Dzieje się tak pewnie dlatego, że ludziom brak wiary i wiedzy, że można sytuację odmienić. Dywagując jednak właśnie na ten temat, postanowiłem zastanowić się nad kwestią - czy można to życie od tak zmienić? Wybrać się na podróż swojego życia, porzucić nudę i rutynę, zacząć trzepać grubą kasę i nawet na stare lata się wyrobić.
Da się to zrobić 'ot tak'? Nie sądzę.
Przede wszystkim musimy owej zmiany chcieć, a niektórzy nawet nie dają sobie takiej szansy. Druga kwestia to całkowita zmiana myślenia, na pozytywne i otwarte. Wtedy dopiero można myśleć, by coś uczynić, bo jak cokolwiek zrobić, kiedy w podświadomości mamy program: "Nic nie potrafię, nie mam na nic szans, życie jest kijowe, a ja sam nie mogę się wyrwać z obecnego stanu"?
A jak takie myślenie zmienić? Najlepiej czytać książki/artykuły czy słuchać nauczycieli rozwoju duchowego. Dopiero jak zagłębimy temat, poukładamy sobie wszystko, uwierzymy w treści, które są nam 'pakowane', to wtedy możemy pokusić się o naprawdę głęboką zmianę życia - mentalną i fizyczna.
W taki oto sposób powstaje wniosek: Nie znając swojej własnej mocy i możliwości, tracimy bardzo dużo. Jednak jej poznanie i zaakceptowanie, daje nam przeogromną szansę na nowe, lepsze życie.
Masz tego farta. Wykorzystaj go.